Dlaczego głosowali na Trumpa?
Henryk Domański
Chodzi o irracjonalny wariant konserwatyzmu, który polega na popieraniu partii zasługujących na krytykę pod wieloma względami, na przykład za obronę wielkich korporacji kosztem interesów pracowników lub za przeciwdziałanie ochronie środowiska naturalnego. ·
Nie jest to pytanie banalne. Wiadomo, że ludzie często postępują niezgodnie z własnymi interesami. Intrygujące jest jednak, dlaczego robią tak, wiedząc o tym. Hochschild próbuje te paradoksy wyjaśnić, opierając się na danych z pogłębionych wywiadów przeprowadzonych z mieszkańcami Luizjany. Badanie zrealizowano w wybranych miejscowościach, a jego głównym celem było przeanalizowanie reakcji obywateli na zanieczyszczanie środowiska przez wielkie koncerny naftowe, eksploatację pracowników i złe warunki pracy. Mimo wyjątkowo niskiej stopy życiowej w porównaniu z innymi stanami USA, utraty zdrowia i wyzysku ekonomicznego, mieszkańcy Luizjany są zwolennikami Partii Herbacianej – prawicowego odłamu Republikanów, którzy wierzą w zbawczą moc rynku, wspierają reprezentantów wielkiego biznesu i inwestorów z Wall Street – chociaż polityka ta eliminuje z rynku drobnych właścicieli, a wielu ludzi traci oszczędności, domy i pracę. Pytanie, które odnosi się do wszystkich społeczeństw, jest następujące: dlaczego system, który generuje cierpienie, nie jest obarczany winą za to cierpienie? Dla konserwatywnego Południa obrońcą jest Donald Trump, a symbolem zdrady narodowej – prezydent Obama i liberałowie z Wschodniego Wybrzeża. ·
Wyjaśniając to rozdwojenie, Hochschild wskazuje, że podłożem tradycyjnego konserwatyzmu jest religijność i krytyczny stosunek do polityki rządu federalnego. Zwolennicy Partii Herbacianej są przeciwnikami aborcji i homoseksualizmu, popierają prawo do posiadania broni oraz naukę religii. Okazuje się, że przywiązanie do tradycyjnych wartości może wygrywać z własnymi interesami ekonomicznymi, dbałością o zdrowie, a nawet ze zdrowym rozsądkiem. Zatruwanie powietrza i wody przez wycieki z platform wiertniczych traktowane jest jako mniejsze zło niż utrata honoru i dumy. Wyniki uzyskane przez Hochschild są ilustracją dwóch zjawisk: polaryzacji amerykańskiej sceny wyborczej i występowania zależności między poglądami politycznymi a usytuowaniem w hierarchii społecznej. W Stanach Zjednoczonych nierówności rasowe i podziały narodowościowo-etniczne nakładają się na różnice związane ze statusem społecznym. Kandydaturę Trumpa popierał głównie biały elektorat klas średnich i osoby z niższym wykształceniem, raczej borykające się z losem, w połączeniu ze zwolennikami wolnego rynku, systemu kapitalistycznego oraz przywrócenia amerykańskiego porządku i ładu. Po przeciwnej stronie sceny politycznej sytuują się osoby o liberalnych poglądach, zwolennicy tolerancji obyczajowej i ochrony mniejszości etnicznych.
Nowym elementem tego podziału jest dążenie do przywrócenia tradycyjnych pryncypiów. Głosowanie na Trumpa było, zdaniem Hochschild, odpowiedzią na zapotrzebowanie części społeczeństwa na odzyskanie godności i przywrócenie znaczenia mitowi „amerykańskiego snu”: wiary w równość szans, wynagradzanie za wytrwałość, trud i uzyskiwanie kwalifikacji, czego spełnieniem powinny być dobrobyt, dobre miejsca pracy oraz wzrost zamożności. Trump spełniał te oczekiwania. Dla tradycyjnej prawicy stał się uosobieniem obrony snu amerykańskiego przed siłami liberalnymi. Społeczeństwu dał szanse odnowy moralnej i poczucie jedności, a z perspektywy zwykłego obywatela stał się symbolem walki z polityką poprawności obyczajowej, lewicowymi żądaniami rezygnacji z wyznawania „przestarzałych” poglądów, udzielaniem niezasłużonej pomocy Afroamerykanom, przyznawaniem zielonej karty imigrantom i przyjmowaniem uchodźców, którzy zabierają ludziom pracę i obniżają zarobki. ·
Analizy te pokazują, że nawet szlachetny mit może stać się narzędziem do pobudzania wrogości i napięć. Przypadek Stanów Zjednoczonych dowodzi, że brak spójności w kierowaniu się własnymi interesami występuje nawet w społeczeństwie mającym bardzo praktyczny stosunek do życia. Z drugiej strony, można się z tą interpretacją nie zgodzić. Za irracjonalnym konserwatyzmem kryje się bowiem racjonalny pragmatyzm wynikający z poczucia lojalności wobec istniejącego porządku. Występowanie tej prawidłowości stwierdzono m.in. w postawach brytyjskiej klasy robotniczej, która akceptuje kapitalizm, chociaż wie, że jest wyzyskiwana. Podobnie jest z konserwatywnymi mieszkańcami Luizjany, wyrażającymi poparcie dla poczynań wielkiego biz nesu i władzy: wiedzą, że są wyzyskiwani, a polityka koncernów jest dla nich szkodliwa, ale trzeba ten układ akceptować, ponieważ opiera się na nim egzystencja i porządek społeczny. Nasuwa się dalej idąca refleksja, że podobny mechanizm jest podłożem wysokiego poparcia dla rządów Prawa i Sprawiedliwości. Mimo że zdaniem prawie 60% dorosłych mieszkańców Polski (w świetle badań CBOS-u), poczynania rządu zaprzeczają zasadom demokracji, co w szczególności dotyczy osłabienia roli Trybunału Konstytucyjnego i niezależności sądów, to 45—47% byłoby skłonne głosować na PiS, co ponad dwukrotnie wyprzedza odsetek głosujących na partie opozycyjne. Biorąc pod uwagę, że odsetek zdecydowanych zwolenników Prawa i Sprawiedliwości obejmuje nie więcej niż 25%, źródłem poparcia płynącego od pozostałej części elektoratu tej partii może być strategia pragmatycznej lojalności. Ludzie nie zgadzają się z polityką zagraniczną i naruszaniem demokracji, ale rządy Zjednoczonej Prawicy zapewniają poczucie bezpieczeństwa socjalnego, a władza nie dystansuje się od obywatela, tak jak za rządów PO. Czasami trzeba zrezygnować z demokracji – nie opłaca się zmieniać tego, co jest dobre, na gorsze.