Koniec mitu szczurołapa
Daria Czarnecka
Społeczeństwo niemieckie w okresie międzywojennym nie było radykalne w całej swojej masie. Nawet w chwili, gdy Trzecia Rzesza święciła największe triumfy, miliony nie popierały polityki narodowosocjalistycznej. Jak zatem było możliwe zbudowanie „tysiącletniej” Rzeszy? Na to pytanie szuka odpowiedzi Robert Gellately, kanadyjski badacz zajmujący się historią współczesnej Europy, ze szczególnym uwzględnieniem okresu drugiej wojny światowej i zimnej wojny. Na koncie ma wiele wysoko cenionych opracowań, niektóre z nich używane są jako podręczniki akademickie w Stanach Zjednoczonych. Polski czytelnik może go pamiętać jako autora opracowania rękopisów lekarza i psychiatry dr Leona Goldensohna, wydanych pod tytułem Rozmowy norymberskie. Tym razem staraniem Instytutu Pileckiego na język polski przetłumaczono studium poświęcone złożonym relacjom społeczeństwa niemieckiego wobec nazizmu.
Narodowosocjalistyczna Niemiecka Partia Robotnicza (NSDAP) była mało znaczącą bawarską partyjką, której kres miał położyć pucz piwiarniany, do jakiego doszło jesienią 1923 roku. Klęska tego operetkowego „zamachu stanu” miała udowodnić całej Republice Weimarskiej, że niszowy, odwołujący się do ekstremistycznych idei projekt polityczny Adolfa Hitlera po prostu nie jest tym, czego potrzebują Niemcy. Stało się jednak inaczej i następne dziesięć lat pokazało, że ta grupa ludzi była w stanie podporządkować sobie cały kraj i rozpocząć dużo bardziej ambitny zamiar – budowę Tysiącletniej Rzeszy. By tego dokonać, NSDAP oparła się na terrorze oraz zlepku przekonań, pretensji i pojęć, które okazały się wspólne dla wielu obywateli państwa, powstałego dzięki decyzjom wersalskim na gruzach starego porządku.
Pierwsza wojna światowa nie bez kozery zwana była Matką Stulecia. Pozostawiła po sobie zgliszcza, a znakomita większość Niemców nie rozumiała, dlaczego cesarstwo, które było ich ojczyzną, rozpadło się, zaś część ich terytorium znalazła się w obcych rękach. Dlatego też teoria ciosu w plecy, „żydowskiego tchórzostwa”, które odebrało możliwość obrony państwa, a zarazem idee radykalnego nacjonalizmu, antysemityzmu, dążenie do odzyskania honoru oraz zdobycie przestrzeni do życia (Lebensraum) były bliskie wielu zwykłym obywatelom. Sytuacji nie poprawiały nieudolne rządy. Republika Weimarska nie potrafiła skanalizować drzemiących w społeczeństwie sił, brakowało też pomysłu na trwałe przezwyciężenie problemów gospodarczych.
Tęsknota za potęgą II Rzeszy była jednak wybiórcza. Niosła bowiem ze sobą niechęć do panujących w niej stosunków klasowych. Remedium na wszystko co złe miała stanowić proponowana przez partię Hitlera idea wspólnoty narodowej, uzupełniona o pierwiastek socjalistyczny w jej programie. Dawało to nadzieję na stworzenie potęgi bez feudalnych naleciałości. Jednak na Volksgemeinschaft naziści nie chcieli czekać: wprowadzenie obowiązkowej Służby Pracy Rzeszy pozwoliło zapomnieć o dawnych uprzywilejowanych klasach. Jednako służyli narodowi i państwu inteligenci i parobkowie – za taką samą zapłatę!
Poparcie dla nazizmu zmieniało się w trakcie istnienia III Rzeszy zależnie od politycznych posunięć, było różne wśród różnych grup społecznych czy religijnych. Wreszcie trudno wskazać, jaki był poziom utożsamienia się Niemców z ideologią Hitlera. Nawet takie działania, jak odrzucenie Traktatu Wersalskiego, powodowały z czasem społeczny dysonans, gdy stało się jasne, że Niemcy znalazły się na wojennej ścieżce. Z drugiej strony entuzjastyczni ochotnicy spędzali długie godziny na działalności dobroczynnej. Zwłaszcza w początkach istnienia państwa Hitlera stanowiło to świetnie przyjmowaną odmianę po niesolidarnych latach Cesarstwa Niemieckiego oraz Republiki Weimarskiej. Niemiecki Front Pracy zapewniał niemieckim robotnikom różnorodne formy odpoczynku czy zagospodarowania wolnego czasu, a Hitlerjugend dawało możliwość wyjazdów nawet niezamożnym dzieciom. We wspomnieniach wielu osób, które przed 1939 rokiem uczyły się w niemieckich szkołach, pojawia się wyznanie, że to właśnie tym instytucjom najczęściej zawdzięczano wyjazd poza rodzinną miejscowość.
Wierni wyznawcy Hitlera opowiadają tę trudną historię ze szczegółami. W efekcie otrzymujemy wieloaspektowy i zniuansowany obraz ówczesnych Niemiec. Autor wykonał ogrom pracy badawczej, a swoją wiedzę przekazał we frapującej formie. Co istotne, wchodzi w polemikę z wieloma zastanymi opiniami, bardzo konsekwentnie ukształtowanymi przez niemiecką politykę historyczną. Aparat terroru nazistowskiego państwa, pomimo swej relatywnej szczupłości kadrowej, mógł sprawnie funkcjonować przede wszystkim dzięki donosom. Dowodzące tego wywody autora zadają kłam tezie o rzekomym niezaangażowaniu niemieckiego społeczeństwa.
Autorowi nie brakuje odwagi w formułowaniu sądów: bardzo skrupulatnie odmalowuje choćby przekształcenie naturalnego dla społeczeństwa niemieckiego „nazizmu” w obcy „hitleryzm”. Nie unika również oceny postaw Niemców wobec Holokaustu. Opisując zróżnicowane postawy, wyraźnie wskazuje najbardziej typowe, czyli głębokie niezaangażowanie w wyjaśnienie losów żydowskich sąsiadów. Tymczasem to ostatnie wcale nie byłoby trudne, biorąc pod uwagę liczbę Niemców biorących udział w działaniach na Wschodzie. Praca Gellately’ego stanowi wreszcie fenomenalne studium na temat przyczyn indywidualnego uwikłania w nazizm. Późniejsi czołowi ideologowie i działacze zaangażowali się weń, nierzadko zaprzeczając swoim wcześniejszym przekonaniom politycznym.
Gellately imponuje erudycją, znajomością źródeł, doskonałym warsztatem interpretatorskim oraz odwagą w odrzucaniu przyjętych schematów historiograficznych. Wskazuje na mnogość motywów wyznawców narodowego socjalizmu oraz pozornie niezaangażowanej części społeczeństwa. Wszak niejeden działacz narodowosocjalistyczny dążył również do realizacji własnych partykularnych celów, które zdecydowanie nie były życzeniami czy rozkazami Hitlera. Wierni wyznawcy Hitlera przynoszą powiew świeżości w rozważaniach o narodowym socjalizmie oraz społeczeństwie niemieckim w latach 1920—1945. Znakomicie się stało, że autor pokazuje związek pomiędzy myśleniem społeczeństw Drugiej oraz Trzeciej Rzeszy. Nie stroni również od krytyki kultu rzekomej charyzmy Hitlera, tłumaczącej jakoby wszelkie działania społeczeństwa niemieckiego. Po tej książce historiograficzne ujęcie Führera III Rzeszy jako swoistego szczurołapa z Hameln nie może się już utrzymać.