Ciemne struktury i zakamarki
Jakub Beczek
Gęsta i duszna beletrystyka Jana Emila Skiwskiego wywołuje podobne odczucia jak biografia tego pisarza: prowokuje i drażni. Zmusza do podążania drogą wszędobylskiej analizy i śledzenia losów ludzi, którzy znaleźli się w czasie nadzwyczajnym, wybitym z ustalonego rytmu. Przenikliwy krytyk i publicysta, Skiwski należał do najciekawszych umysłów przedwojennej Rzeczypospolitej. Niestety jego życie i dzieło przykrył długi cień kolaboracji z Niemcami. Na początku wojny planował publikację w kontrolowanym przez nazistów Wydawnictwie Polskim, pod koniec został jednym z redaktorów osławionego „Przełomu”, na którego łamach przekonywał Polaków do walki przeciwko Sowietom u boku III Rzeszy. W wyniku tej działalności musiał uciekać z kraju. Osiedlił się w Wenezueli i tam zmarł pod przybranym nazwiskiem. W PRL-u był niemal całkowicie nieobecny. Po 1989 roku jego kontrowersyjna biografia powróciła. Zwłaszcza w kontekście współpracy z niemieckim okupantem, ale też jako skrajny wariant „polskiego losu”, wpisanego w dwudziestowieczne wybory i postawy – czasem dramatyczne i tragiczne, a momentami po prostu krótkowzroczne.
Maciej Urbanowski, który opracował niniejszy tom, od lat bada życie i twórczość Skiwskiego. Opublikował na ten temat wyczerpującą monografię, przygotował edycję pism krytycznych, wydał zbiór szkiców politycznych. Tym razem postanowił przybliżyć opowiadania i wspomnienia oraz fragment powieści, w przeważającej części utwory dotychczas niepublikowane. Tematyka tych krótkich form najczęściej dotyka czasu wojennego, ale w centrum zainteresowania pisarza znajduje się nie tyle sama wojna, ile sytuacja, która towarzyszy kryzysowi i przeróżnym przesileniom.
Najbardziej chyba interesował Skiwskiego „czas nadzwyczajny”, który wybija ludzi z ustalonego rytmu, a jednocześnie każe koncentrować się na słowie i geście. We wspomnieniach poświęconych okupowanej Warszawie uderzają wysunięte na plan pierwszy zachowania bohaterów, ich niecodzienne czynności, urwane dialogi. Podbita stolica przypomina postapokaliptyczną przestrzeń, gdzie wszystko nabiera nowego znaczenia i wyglądu. Jeśli mowa o zajmowaniu się szmuglem, to wszelkie poczynania związane z tym fachem przywodzą na myśl działania cwanych spiskowców, kierujących się niepisanym kodeksem zasad. Słowa, obrazy, przedmioty wydają się częścią alternatywnej narracji, powstającej z dnia na dzień, doraźnie. Alfabet tych znaków wywołuje skupienie emocji i uczuć, w których grzęzną bohaterowie. Oni sami wypowiadają siebie za pomocą idei, manifestują swoje poglądy, jakby od tego zależało całe ich życie. Proza Skiwskiego często ma charakter rozrachunkowy, dochodzi w niej do głosu kategoryczna ocena rzeczywistości. Taki żywioł polemiczny to przejaw „reakcji moralnej” wobec wojennych przewartościowań i postaw. Ale jest chyba i tak, że poprzez dylematy, konfrontacje i punkty sporne podglądamy zaplecze moralne pisarza. Najczęściej autor zawęża treść do ściśniętego dialogu. Wydarzenia dla akcji przełomowe wplątane są w plany ogólne, tonujące napięcia. Dzięki takim zabiegom możliwa staje się ciągła analiza mechanizmów kierujących człowiekiem, zwłaszcza – o czym była już mowa – wpływających na zachowanie w sytuacjach zagrożenia, wyobcowania, wymuszonej marginalizacji. W podobny sposób, obok tematów wojennych, porusza Skiwski problematykę rewolucji, bada jej wpływ na relacje międzyludzkie. I znów – człowiek widziany jest tu w perspektywie przełomu, kiedy stare wartości ustępują nowym. To podmiot formujący siebie wobec innych, nierzadko ulegający dynamicznemu postępowi lub moralnej regresji. Niemal na każdej stronie tej książki wyczuwa się obecność haseł i sloganów, ich siły sprawczej i opresyjnej.
Wszystkie te studia i obrazki przypominają nieco „opowieści okrutne”, perwersyjne narracje, które generują galerię typów rodem z naturalistycznych eksperymentów. Pełne symboli, jaskrawych porównań, a także aforystycznych zawiłości opowiadania dostarczają wielu frapujących refleksji o ludzkiej naturze – o ambicjach, wierności, odwadze, tchórzostwie i zdradzie. Kumulacja takich przemyśleń pojawia się we fragmentach powieści Czad. W atmosferze dusznych dialogów i eksplikacji snuje autor bardzo konkretną, ale jako całość dość oniryczną opowieść o śmierci. Przewijają się postacie, rodzą sytuacje, wiwisekcja pisarza nie oszczędza nikogo. Możliwe, że ta sugestywna proza kieruje się ku samej sobie i tylko w jej obrębie takie podglądanie drugiego człowieka w ogóle ma sens, ale równie dobrze można podejrzewać, że w beletryzowanej formie autor tłumaczy swoje postawy. Bo przecież teksty Skiwskiego warto również postrzegać jako autokomentarze i dopowiedzenia. Nawet gdy nabierają charakteru nieco żartobliwego, skrzą się ironią czy humorem. I jeśli pisarz tropi ludzkie słabostki i większe uchybienia, to być może odnosi je do swoich grzechów. W takiej optyce należy czytać te utwory – jako błyskotliwe obserwacje, ale też uporczywe próby dotarcia do rdzenia, osiągnięcia tej szczególnej samowiedzy, dzięki której zrozumieć można własne motywacje. Prozy Skiwskiego nie sposób oddzielić od jego życia. W biograficznym ujęciu jej „duszność” nabiera wielu zasadniczych znaczeń.
Skiwski był znakomitym psychologiem. Z perspektywy lat jego aparat poznawczy może, oczywiście, wydawać się staroświecki, styl nazbyt dopracowany, przesycony manierą, znaną chociażby z powieści Mauriaca czy Bernanosa, ale wcale nie oznacza to, że spod jego pióra wyszły teksty dziś już nieaktualne. Przeciwnie, to utwory ciekawe, ukazujące meandry ludzkich zachowań, przebijające korytarze w ciemnych strukturach i zakamarkach duszy. Ale jest to zarazem pisarstwo trudne w odbiorze, ciemne, wywołujące masochistyczną skłonność, jak zgłębianie dzieł Prousta – oddalane i podejmowane na nowo. To również inna propozycja odczytywania czasu wojny, wszelkich przesileń i reakcji na nie, ale przede wszystkim świadectwo rozpaczliwej próby tłumaczenia siebie w świecie – co najbardziej chyba zajmowało uwikłanego we własną przeszłość Skiwskiego.