Aż śmierć ich nie rozłączy
Paulina Małochleb
W Muszę ci coś powiedzieć Aleksandra Zbroja sięga po strukturę romansu, wykorzystuje gatunkowy wzorzec, by opowiedzieć o życiu z HIV. Jest to jednak historia daleka od wyobrażeń i norm mieszczańskiej klasy średniej, nie pojawia się tu pan Darcy, a główna bohaterka też niewiele ma w sobie z Elizabeth Bennet.
Zbroja zabiera czytelników w podróż w czasie, w przeszłość jednak dość nieodległą – jakieś 10–15 lat wstecz, w epokę największej popularności Erasmusa, fascynacji otwartymi granicami, dostępności pracy za granicą, wiary młodych w liberalizm i wolny rynek. Główna bohaterka, Joanna, pochodzi z małej wsi pod Warszawą o ironicznej nazwie Rozkoszna. Tam nade wszystko pragnie właśnie rozkoszy, ale nigdy jej nie otrzymuje, zamiast tego spotyka się wyłącznie z oznakami niechęci, pogardy i lekceważenia. Świat szkolny to odbicie rzeczywistości wiejskiej. Te dwa porządki przenikają się i wzmacniają: kto jest ładniejszy i bardziej lubiany, ten wygrywa. Chłopcy muszą wykazywać się w nauce i sporcie, z łatwością zdobyć dobrą pracę i szybko osiągnąć w niej sukcesy. Dziewczyny powinny być nieśmiałe i miłe, wierne swoim partnerom i szybko po ślubie zachodzić w ciążę. Joanna nie cieszy się popularnością na tym rynku, nie pasuje do niego i dlatego wiele razy ucieka: najpierw od relacji z chorą na raka matką, potem na studia do Warszawy, w końcu na Tajwan z dopiero co poznanym chłopakiem. Na Tajwanie, gdzie zasady wpojone w domu tracą status obiektywnych prawd, Joanna obiecuje sobie żyć po swojemu, ale pętana przez całe dzieciństwo i zalękniona, reprodukuje dawny wzorzec: poddana władzy narzeczonego, nieśmiało, samotnie zwiedza miasto, podczas gdy ten chodzi do pracy i robi karierę w korporacji. Nie dysponuje własnymi pieniędzmi, nie ma na siebie pomysłu. W tej perspektywie HIV okazuje się dla dziewczyny nie klęską, ale ratunkiem – bo to właśnie wirus, a nie ona sama, zburzy zastany porządek, zmusi ją do podejmowania decyzji, wypłynięcia na szerokie wody życia.
Zbroja wykorzystuje strukturę Bildungsroman, akcentując doświadczenia dziewczęce – to relacja z rodzicami, niepewności dotyczące ciała, kompletny brak ambicji wysuwają się na pierwszy plan. Joanna okazuje się niedoskonałym produktem Rozkosznej. Zamknięta w sobie, przekonana o własnej nieatrakcyjności i intelektualnych niedoborach, szuka cały czas potwierdzenia na zewnątrz. Patriarchat nauczył ją, że ostatecznym rodzajem uznania jest zainteresowanie chłopców i mężczyzn, więc Joanna pragnie je zdobyć za wszelką cenę. Na uniwersytecie dostaje czwórki z minusem, przeżywa je jako porażkę i porzuca studia pod byle pretekstem, bo z domu wynosi przekonanie, że wiedza i wykształcenie nie są jej – jako dziewczynie – jakoś specjalnie potrzebne.
Ostatecznie jednak Zbroja rozsadza konwencję Bildungsroman. Joanna, nawet gdy przejmuje kontrolę nad własnym życiem, porusza się wciąż w porządku romansowym, przeglądając się ciągle w oczach mężczyzn. Jak można się jednak spodziewać, nie jest to skuteczna strategia. Choć bohaterka przechodzi przemianę – od zakompleksionej dziewicy, która marzy o zainteresowaniu ze strony mężczyzn, do kobiety odważnej, zdolnej samodzielnie wybrać kochanka i zainicjować kontakt seksualny – to wciąż pozostaje zakładniczką męskiej uwagi. Oddaje się jej bezwolnie, zachwycona samym faktem, że w ogóle została zauważona. Joanna do tego stopnia nie kwestionuje tego porządku, że gdy mężczyzna przekracza ustalone przez nią samą granice, nie traktuje jego zachowania jako przemocy i gwałtu.
Muszę ci coś powiedzieć to wielowątkowa powieść, w gruncie rzeczy skupiająca się nie na seksie i podejściu do niego, ale na równouprawnieniu. Zbroja wydobywa bowiem większość tych elementów relacji seksualnych, w których równouprawnienia brakuje, a kompleksy i stereotypy ograniczają zachowanie bohaterów. Sam HIV nie jest równościowy – kobiety rzadziej się badają, częściej są ofiarami swoich kochanków, czeka je większa stygmatyzacja, bo zarażenie, możliwe tylko poprzez kontakt seksualny, wciąż traktuje się jako dowód na rzekomą „rozwiązłość”, a nosicielstwo wirusa uznawane jest za koniec świata. Zbroja zahacza o formę reportażu, by pokazać, że osoby z HIV muszą na własną rękę edukować nie tylko najbliższe otoczenie i rodzinę, ale też pracowników służby zdrowia, żywiących wciąż głębokie obawy i uprzedzenia. Dlatego w końcu postaci portretowane przez Zbroję się buntują: nie zgłaszają zakażenia, by nie doświadczać upokorzenia, wyrzucenia z gabinetu, by nie być traktowane jako śmiertelne zagrożenie.
Także na poziomie potencjału buntowniczego romans Zbroi wykracza poza ramy gatunku – Joanna i pozostali bohaterowie nie mają ani świadomości oddziaływania stereotypów, ani odwagi do ich przekroczenia, reprodukują wciąż te same modele, przekonani, że jeśli nocą w klubach dają się uwieść i sami uwodzą, to są całkowicie wyzwoleni. I tutaj Joanna okazuje się nosić niezbywalne piętno Rozkosznej: gdy już opanuje wirus i jej odporność wzrasta, największym zmartwieniem staje się – znów – jak sobie znaleźć chłopaka i kiedy należy przekazać mu informację o HIV.
W tę opowieść o dorastaniu i opanowaniu wirusa Zbroja wplata liczne próby Joanny poinformowania potencjalnych partnerów o wirusie. Mają one formę edytowalnych listów, w których część słów jest skreślana, a zdania przepisywane. Zabieg ten, początkowo zaświadczający o irytującej nieśmiałości bohaterki, szybko odkrywa przed czytelnikami kolejną warstwę emancypacyjną: Zbroja stara się rozprawić ze stereotypem kobiecej podległości. W świecie patriarchalnego ładu nawet w takiej sytuacji kobieta nie powinna być dla nikogo kłopotem, lecz zachować uległość i nie szokować. Joanna nie potrafi tego pogodzić: jak jednocześnie być miłą i poinformować potencjalnego chłopaka o swoim wirusie? Jak nie psuć nastroju i być równocześnie szczerą?
Główna bohaterka powieści Zbroi porusza się w obrębie przeciwieństwa: romans i brak romansu, akceptacja i brak akceptacji. Ta jej dwubiegunowość wydaje się nadzwyczaj irytująca i niedojrzała, jest to jednak świadomy zabieg autorki, która próbuje pokazać świat przeciętny i przeciętne ofiary HIV, niemające nic wspólnego z celebrytami z lat 90. Joanna to bohaterka skonstruowana jako przeciwieństwo takich postaci, jak Michel Foucault, Freddy Mercury czy Rock Hudson. To zahukana, cicha myszka z wioski, a jej historia opowiadana jest po to, by przywrócić pamięć i widoczność niesłyszanym do tej pory ofiarom.