Masłowska na oktet, randomowo

Grzegorz Filip

„Może tekst Masłowskiej zabrzmiałby z równą siłą, gdyby zamknąć oczy i go tylko słuchać?” – napisał Wojciech Majcherek w recenzji spektaklu Grzegorza Jarzyny według Innych ludzi, który idzie właśnie w TR Warszawa. Tak też zrobiłem, niekoniecznie zamykając oczy. W busie z rana jak w ulu, więc na uszach słuchawki, żeby nie przeszkadzały studentki opowiadające sobie z wypiekami, jak było wczoraj w klubie, i panie, co do telefonu wygłaszają nieco zbyt głośne pretensje, opinie, nadzieje. Wyjeżdżamy na ekspresówkę. Izoluję się i wchodzę w świat książki. Zły to świat.

Warszawa. Kamil, dwudziestoparoletni bezrobotny, mieszka z mamą i siostrą, chodzi w steranych najkach, nosi ze sobą artystyczne marzenia. Iwona, czterdziestoletnia mężatka, matka może ośmioletniego Leosia, zamożna lecz nieszczęśliwa, romansuje z Kamilem. Zderzenie dwóch sfer staje się tematem książki opowiedzianym językiem hip-hopu, z jego wulgarnością, dosadnymi porównaniami, natrętnym rymowaniem i rozciąganiem frazy. Autorka na tyle zgrabnie sobie radzi w tej stylistyce, że rapowi tekściarze mogliby się od niej niejednego nauczyć. Masłowska dorzuca jeszcze wątek męża Iwony, który też ma romans, i wątek Anety z Radzynia, z którą czasem sypia Kamil.

To wciąga. Myślałem, że nie da się wysłuchać kilku godzin rapowanego tekstu, że mi się znudzi. Tym bardziej że nie mój to styl, nie moja muzyka. Tymczasem nie! Literatura wygrywa tu w dziwny sposób z monotonią rytmu. A i Masłowska, głównie za sprawą bogactwa języka, wynosi rap na inny poziom. Gdyby nie stek wulgaryzmów, powiedziałbym, że go uszlachetnia.

Czyta ośmioro młodych aktorów, książka na osiem głosów. Ale nie jest to audioteatr, po prostu każdym rozdziałem zaopiekował się kto inny. Reżyserka Agnieszka Glińska (jeśli to ona) dobrała ich znakomicie. Każdy wnosi swój wkład, wzbogaca audiobook własną odrębnością, lecz pewne osoby wypada wyróżnić.

Chyba jednak górę biorą kobiety. Małgorzata Biela z Teatru Bagatela, absolwentka PWST w Krakowie, trochę nadmiernie się angażuje, czyta emocjonalnie, deklamacyjnie. Ładnie eksponuje za to rapowatość tekstu, modeluje głosy w dialogach. Nosowy głos Moniki Borzym (czy to ta wokalistka?) świetnie pasuje do charakteru tekstu, stylu młodzieżowego języka. Lektorka nie przesadza z dykcją, dialogi Kamila z Sandrą, jego siostrą, wychodzą jej naturalnie, a rapowana narracja wypełnia się sarkazmem. Podoba mi się sposób, w jaki Paulina Puślednik z krakowskiego Starego Teatru nadaje głosy postaciom, jak uwydatnia humor Masłowskiej. W monologu Iwony (ach ta krakowska fonetyka!) – tym z rymowaniem: nie chce, sukience, więcej, dzieckiem, instrumencie, dziecięce, miejsce, teskiem, kleszcze, serce, wnętrze… – monologu, który zostaje we mnie, który pokazuje, że Masłowska z Iwony nie kpi, że Masłowska Iwonie współczuje, Paulina Puślednik zdobywa u mnie wysoką notę.

Aktorka i piosenkarka Karolina Czarnecka, związana z kabaretem Pożar w Burdelu, znana z filmu Wszystko gra Agnieszki Glińskiej, dostała trudne fragmenty. Scenę rozmowy Anety z Justą rozwiązała znakomicie, a z kolei pod koniec, w dialogu Iwony z Kamilem, który w swojej wyuzdanej partnerce zobaczył nagle smutnego, samotnego człowieka i próbując nawiązać kontakt, opowiada o sobie, aktorka ładnie wygrywa subtelności.

Panowie pozostają nieco w cieniu swych koleżanek. Marcin Januszkiewicz, interpretując aż trzy rozdziały, chwilami zaciera rapowanie, gubi przerzutnie, by uczynić język bardziej naturalnym. To też jakiś pomysł. W scenie szkolnej wywiadówki różnicuje poszczególne głosy, buduje teatr. Podobnie Szymon Falaciński, zdaje się, że mniej doświadczony, za to o miękkim, niskim głosie. Franciszek Przybylski, który jako dziecko zagrał w serialu M jak miłość, rapuje pewne fragmenty niemal muzycznie, w udany sposób naśladuje hiphopową katarynkę. Inaczej Patryk Szwichtenberg z krakowskiego Teatru Bagatela – czyta niezwykle skrupulatnie, teatralnie. Jego interpretacja najmniej mnie przekonuje.

Przed podróżą wgrałem sobie na komórkę ten audiobook, bo miałem go na płycie, a co w autobusie zrobić z płytą? Przeglądam menu i nie jestem pewien, czy zapisało mi się po kolei. Słucham… no rzeczywiście nie. Może odtwarzacz randomuje pliki? Na dodatek po dwóch, trzech rozdziałach wcina się Now’s the time Parkera, jeden z utworów, które mam w folderze z muzyką. Potem już co rozdział plączą się kawałki jazzowe i nie tylko. Hip-hopu nie mam, hip-hop jest za to w audiobooku wypełnionym kompozycjami młodego pianisty i kompozytora Mariusza Obijalskiego. Szkoda tylko, że te utwory takie surowe, ledwie naszkicowane. Z początku wydłubuję spomiędzy muzyki pliki z książką, przecież to jej miałem wysłuchać, potem daję za wygraną. Niech idzie, jak się poukładało, nie przeszkadza. To nawet ciekawe. I robi się z tego wszystkiego randomowa audycja.

Wracając, słucham znowu. Zanim wsiadłem, złapała mnie ulewa. Suszę sztywne spodnie i ociekającą kurtkę. Świat jest zły. Ludzie częściej przeżywają frustracje, doświadczają pustki i nudy, niż czują radość i szczęście. Niczego nie tworzą, nie kształtują swojego życia ani otoczenia, nie wychowują dzieci. Szukają satysfakcji w tym, co chwilowe, ulotne, w byle jakim seksie, podróżach (Boże Narodzenie Iwona spędza z mężem i synem w Kambodży; nauczycielka Leosia pyta go – po co?; on odpowiada – „zmienić kontekst, się odciąć, od Polski odpocząć”). Taką panoramę życia serwuje nam Dorota Masłowska. Jej książka mieści się w modnym nurcie obrzydzania świata, który współtworzą Jakub Żulczyk, Łukasz Orbitowski, Joanna Bator i inni. Bieda, brud, beznadzieja – to dotyczy ubogich. Bogaci nie cierpią niedostatku, lecz beznadzieja dotyczy ich w równym stopniu co biednych. Dla jednych i drugich życie straciło sens. Samotność, wydrążenie. Uciekają w internet, w galerie handlowe, w xanax. I tylko w reklamach dyszy jeszcze optymizm.

Wieczór, zdejmuję słuchawki, wracam w przestrzeń dźwiękową ciemnego wnętrza autobusu. Znów strzępy rozmów… Zastanawiam się, czy jadą ze mną „inni ludzie” z książki Masłowskiej. Jacy jesteśmy? Ile jest prawdy w literackich kreacjach?